Naszym zdaniem istnieją trzy główne problemy, które utrudniają Polakom podjęcie decyzji o oszczędzaniu na emeryturę:
- Długi horyzont czasowy
- Zwlekanie z decyzją
- Rozczarowania wynikające z już posiadanych rozwiązań inwestycyjnych.
Utrzymanie długoterminowego celu, jakim jest niewątpliwie emerytura (dla młodej osoby to 40-45 lat oszczędzania) stanowi nie lada wyzwanie w dzisiejszym, nastawionym na konsumpcję świecie. Doskonałym przykładem jak trudno jest utrzymać długoterminową inwestycję bez pokus wcześniejszej wypłaty kapitału jest Indywidualne Konto Emerytalne (IKE). Otóż IKE nie spełniło pokładanych w nim nadziei twórców reformy na powszechne, dodatkowe oszczędzanie i budowanie sobie stabilnego kapitału na emeryturę. Polacy otworzyli tylko ok. 800 tys. kont (na 16 mln pracujących) i okazało się, że podczas giełdowej bessy w latach 2008-2009 roku bardzo łatwo można było je zamknąć, czyli wykupić. I skorzystało z tej możliwości ok. 200 tys. ludzi. Ponadto ok 500 tys. kont IKE nie jest zasilane żadną wpłatą przez ostatnie lata.
Jest jeszcze druga możliwość oszczędzania na tzw IKZE: Indywidualnych kontach Zabezpieczenia Emerytalnego. Ta rządowa propozycja w zakresie samodzielnego odkładanie na emeryturę umożliwia odliczenie od podatku kwoty 4567. Nadal znikoma część pracujących Polaków korzysta z tej możliwości…
Czy zatem gromadzimy oszczędności na emeryturę czy konsumujemy? Dla porównania, nasi sąsiedzi w Niemczech wraz z pierwszą pracą i pierwszą wypłatą otwierają tzw. polisy na całe życie oraz generalnie są w przeciwieństwie do nas, Polaków, oszczędnym od wielu pokoleń narodem.
Kolejnym problemem jest odsuwanie decyzji o oszczędzaniu na później. Konieczność spłacania kredytów, zbyt niskie dochody, umowy śmieciowe, nie dające gwarancji na długoletnie stabilne dochody to podstawowe problemy dużej części naszego społeczeństwa.
A jeśli już nas stać na oszczędzanie, to dlaczego tak często odmawiamy sobie szansy na stworzenie majątku prywatnego, aby cieszyć się radosną, spokojną i bezpieczną finansowo „jesienią życia”?
Przyczyny znów możemy upatrywać w międzypokoleniowym braku doświadczeń. Osoby dojrzałe, a więc mające kontakt i doświadczenie z poprzednim systemem, systemem rozdawniczo-regulatywnym, nie chcą odkładać pieniędzy, gdyż „wyrosły” w dogmatach: dostanę należną mi emeryturę, państwo mi zabezpieczy starość, nie mam z czego odkładać, przecież odkładam do ZUS, odkładanie się nie opłaca ( doświadczenie hiperinflacji) itp.
Natomiast najtrudniejszym problem z niechęcią do oszczędzania dziś, to złe doświadczenia z tzw. emerytalnymi, a de facto ubezpieczeniowymi polisami „wczoraj”. Bardzo często spotykam się z klientami, którzy mylą odkładanie pieniędzy do banku, czy na lokacie z polisami ubezpieczeniowymi (kapitałowymi) lub ochronno-inwestycyjnymi. Otóż znakomita większość posiadaczy polis zabezpieczających życie jest przekonana, że jest to inwestycja emerytalna, czyli że jest to wyłącznie zbieranie i pomnażanie przez towarzystwa ubezpieczeniowe ich składek. I jak wielkim zdziwieniem jest fakt zebrania w długim-, bo 10-, 15-letnim horyzoncie czasowym kwoty zadeklarowanej w polisie lub.. mniejszej. A wiec mamy na co dzień do czynienia z brakiem elementarnej wiedzy finansowej klientów i dopiero edukacja łagodzi skutki ich rozczarowań. Bo to przecież było ubezpieczenie na życie…
Słaba edukacja finansowa i brak wiedzy u większości polskiego społeczeństwa o skutkach zaniechania odkładania pieniędzy jest wyzwaniem XXI wieku. Transformacja rynku finansowego w Polsce trwa od 1991 roku. 27 lat na zmianę postaw, nawyków czy myślenia kategoriami dobrobytu i realizacji marzeń to nadal zbyt krótko. W Polsce nadal w niektórych kręgach pokutuje przekonanie, że aby być bogatym trzeba albo ukraść pierwszy milion, albo wygrać go w totolotka. Podstawowa wiedza z zakresu finansów osobistych powinna zawitać do szkół i uczelni. Szczególna rola przypada jednak dziennikarzom prasy gospodarczej jak i popularnej. Ostatnio rozmawiałam z adiunktem jednego z Uniwersytetów Ekonomicznych na temat wiedzy o finansach osobistych studentów ostatniego roku tejże uczelni i okazuje się, że poziom wiedzy z zakresu wiedzy o ubezpieczeniach i inwestowaniu jest u studentów bardzo niski.